Herb szkoły

Jeśli czerwiec – to w Tatry!

Który to już raz ? Nieważne. Od ostatnich naszych odwiedzin minęło osiem miesięcy. Wreszcie nadszedł radosny czas kolejnego wypadu w nasze cudowne Tatry. Jak zawsze wszystko zapięte na ostatni guzik. Z pogodą tak sobie. Od dwóch tygodni deszczowo i burzowo. Prognozy mało zachęcające, ale ma być ciepło. Jest więc się z czego cieszyć. Cieszymy się, że  w planach jest wizyta na Słowacji. W ostatniej chwili zmiana opiekunów, jadą z nami urocze panie B. Łężny i E. Tymińska oraz pan B. Szymański.
Ruszamy tradycyjnie o północy, by parę minut po ósmej być na miejscu. Najważniejsze, że nie pada, słońce nieśmiało przebija się przez poranne mgły. Pogoda mocno kusi aby napierać, ale prognozy bezlitosne, ma padać. Trzeba wybrać możliwie bezpieczny wariant, dlatego decydujemy się na Przełęcz Kondracką z opcją wyboru alternatywnych dróg dojścia do bezpiecznych miejsc, w razie załamania pogody. Po całkiem sympatycznym „spacerku” na Halę Kondratową, idziemy dalej i wyżej. Wąski szlak mocno nas rozciągnął. Połowa grupy dotarła na grań, kiedy przewodnik zdecydował o zejściu. Powodem była burza z piorunami. Nie było innej opcji. Deszcz i tak nas dopadł i trzymał aż do samych Kuźnic. Endo pokazało 18.140 km. czujemy to w nogach. Obiad smakował wybornie.
Dzień drugi. Można powiedzieć – lekko wypoczęci – ruszamy na Kasprowy Wierch. Prowadzi nas legenda taternictwa i himalaizmu Maciej Pawlikowski (warto znaleźć to nazwisko w sieci). Startujemy jak poprzedniego dnia z Kuźnic. Przed nami 3 godz. wejścia i ponad 1000 m przewyższenia do pokonania, potwornie gorąco. Przewodnik popędza grupę aby zdążyć przed zapowiadanymi burzami, zielony szlak, początkowo dość łagodnie, ale od Myślenickich Turni ostro prowadzi na szczyt. Na Kasprowym meldujemy się troszeczkę przed czasem. Kasprowy Wierch (1987 m. n.p.m.) to bardzo popularny i chętnie odwiedzany szczyt, za sprawą słynnej kolejki linowej. To właśnie tu znajduje się najwyżej położony obiekt zamieszkały w Polsce – Obserwatorium Meteorologiczne. Po krótkim odpoczynku, sesji foto schodzimy do Doliny Gąsienicowej i kultowego Murowańca. Pierwsze krople okazały się zapowiedzią opadów, które nam towarzyszyły do końca dnia. Miały być opowieści o Himalajach, niestety z przyczyn obiektywnych przełożone na wrzesień. Szkoda. Pyszny obiadek i na Krupówki. Endo wskazało 20.200 km.
Poniedziałek zapowiada się podobnie jak poprzednie dni. Od rana piękne słonce. Mówi się, że jak w Zakopanem leje to w Pieninach niekoniecznie. Stąd decyzja – jedziemy do Szczawnicy. Opowieści pana Marcina poszerzają nasze horyzonty o regionie i nie tylko. W Szczawnicy duża niespodzianka, przesiadamy się na rowery i wielkim peletonem ruszamy wzdłuż Dunajca. Wjeżdżamy na Słowację. Zatrzymujemy się w kilku miejscach aby zobaczyć jaki był stan Dunajca podczas licznych wezbrań i powodzi.Po przejechaniu około 12 km meldujemy się w Czerwonym Klasztorze, skąd wróciliśmy piękna kładką nad Dunajcem na polską stronę.  Piękna pogoda i cudowne widoki kusiły aby wejść na najwyższy szczyt Pienin – Trzy Korony (982 m. n.p.m.) Niestety, chętnych do zdobycia szczytu było niewielu. Przecudne, kwieciste, pachnące łąki robiły na nas wrażenie. Do szczytu 2 godziny drogi. Szlak dość wymagający ale bezpieczny, często prowadził schodami podobnie jak samo wejście na szczyt. Piękne widoki na dolinę Dunajca i Tatry. Schodzimy nieśpiesznie, wiedząc, że to koniec naszego czerwcowego wędrowania, następne ewentualnie dopiero we wrześniu. Jedziemy jeszcze na zaporę, która w 1997 uchroniła Podhale przed powodzią. Kilka ostatnich fotek i wracamy na bazę. Endo zarejestrowało 12 km na rowerze i 10 km pieszo, całkiem nieźle.
Ostatni dzień – tradycyjnie relaks w termach chochołowskich, następnie Krupówki i o 16.20 ruszamy w drogę powrotną. Wracamy zadowoleni, zobaczyliśmy bardzo dużo, poznaliśmy się lepiej i już myślimy o kolejnym wypadzie we wrześniu.
Bardzo dziękuję opiekunom, którzy byli z nami na dobre i na złe za ich troskę i uwagi z których raczej nie skorzystam -)))
Wam droga młodzieży, należą się wyrazy wielkiego uznania i szacunku. Widzieliśmy jak pokonywaliście samych siebie – szacun. Cieszę się, że osoby, które były pierwszy raz, już rezerwują miejsce na wrześniowy wypad. Załączone fotki, niech nam przypomną cudownie  spędzone chwile.
Zapraszam i do zobaczenia na szlaku.
Kazimierz Walotka
główny Taternik LO
IMG_9066
IMG_9072
IMG_9074
IMG_9076
IMG_9082
IMG_9096
IMG_9097
IMG_9119
IMG_9126
IMG_9128
IMG_9135
IMG_9146
IMG_9148
IMG_9164
IMG_9171
IMG_9173
IMG_9179
IMG_9187
IMG_9215
IMG_9231
IMG_9237
IMG_9242
IMG_9264
IMG_9270
IMG_9276
IMG_9285
IMG_9307
IMG_9308
IMG_9329
IMG_9346
IMG_9360
IMG_9361
IMG_9380
IMG_9384
IMG_9389
IMG_9402