Czerwiec to tradycyjny czas, kiedy młodzież z naszego ogólniaka wyrusza na tatrzańskie szlaki. W tym roku nie mogło być inaczej. Organizowanie wyjazdu nie było łatwe, przede wszystkim koszmarnie wysokie ceny. Cieszę się, że nasze coroczne wypady były skuteczną kartą przetargową w negocjacjach. Lista chętnych też zbyt wolno się zapełniała. Szczęśliwie wszystkie przeszkody udało się pokonać i o północy z 6/7 czerwca ruszyliśmy!
Było nas 37 osób, w tym tylko 8 panów. To dodatkowy stres dla organizatorów, czy panie podołają trudom, bo plany mamy ambitne. Po ekspresowej nocnej jeździe, planowo o 7.30 meldujemy się na miejscu. Godzinka na przebranie i ruszamy na pierwszy nasz górski spacer.
Na pierwszy dzień, dodatkowo po podróży wybraliśmy spokojny szlak na rozruszanie się i rozpoznanie możliwości grupy. Ruszyliśmy z Toporowej Cyrhli przez Wielki Kopieniec, Polanę Olczyską, Nosalową Przełęcz, Nosal i na bazę. Uzbierało się nieco ponad 13 km.
Drugi dzień – sobota – najważniejszy dzień. Po wcześniejszym przygotowaniu prowiantu mogliśmy parę minut po 6 ruszyć na szlak. Prognozy zachęcające, długi dzień, więc wybraliśmy się na Przełęcz Krzyżne 2112m n.p.m. Ruszyliśmy z Kuźnic niebieskim szlakiem do Murowańca, by stamtąd kierować się żółtym na wspomnianą przełęcz. Według przewodników szlak Doliną Pańszczyca nie należy do wyjątkowo trudnych, ale jak się okazało zalegające liczne pokrywy śniegu przykryły szlak, więc trzeba było wspinać się po mało stabilnym podłożu. Szlak ten nie często jest wybierany przez turystów ze względu na monotonie i zacienienie. Nam to nie przeszkadzało bo wiedzieliśmy, ze przy zejściu do Doliny Pięciu Stawów będzie w nagrodę towarzyszył nam cudowny widok na najwyższe szczyty polskich i słowackich Tatr. Po drodze mijamy Czerwony Staw – stamtąd już tylko dwie godziny na przełęcz. Dolina Pańszczycy okazuje swoje surowe piękno. W oddali przed nami ukazuje się też duży fragment słynnej Orlej Perci.
Ostatnie 40 minut to ostre podejście i odsłaniająca się panorama Tatr. Wykończeni ale jakże szczęśliwi, delektujemy się wyjątkowymi widokami – naprawdę warto było. Sesja foto i szykujemy się do zejścia do słynnej ?piątki?, która z góry wygląda jak pudełko zapałek. Czas zejścia to 1,5 godz. ale ze względu na płaty śniegu znacząco się wydłuży. Wiele miejsc wymaga użycia kończyn górnych i nie tylko. Jest bardzo niebezpiecznie. Pogoda nam sprzyja, zewsząd magiczne widoki i coraz głośniejszy szum Siklawy. W schronisku 40 minut na jedzonko i dalej w drogę powrotną do Palenicy – około 3 godzin. Schodzimy czarnym szlakiem ostrymi zakosami, i dalej zielonym w dół Doliny Roztoki do Wodogrzmotów Mickiewicza. Stamtąd już tylko 40 minut do autobusu, który czeka na nas w Palenicy. Wróciliśmy wykończeni po 15 godzinach i od razu na ?brudasa? na pyszny obiadzik o 21.20. To był udany dzień – 27 km i 1600 m przewyższenia.
Dzień trzeci – niedziela – śpimy długo – śniadanko o 8:30 i obiecany płaski spacerek. Wybraliśmy Dolinę Kościeliską z opcją Jaskini Mylnej. Dość szybko puściły zakwasy, więc spacer piękną dolinką był bardzo uroczy. Szliśmy wszyscy, najbardziej poobijani, też świetnie dawali radę. Po odpoczynku na Hali Pisanej poszliśmy do Wąwozu Kraków i Smoczej Jamy, a potem część do Mylnej a mniejsza część do schroniska Ornak. Na liczniku 14 km. Tak skończyła się nasza górska przygoda. Przeszliśmy łącznie 57 km. W poniedziałek, po śniadaniu wyjazd do term chochołowskich na 3 godzinny zasłużony relaks. Powrót do Zakopanego. Po południu ruszamy w drogę powrotną. Na miejscu meldujemy się o 23:20.
Tak kończy się kolejna wyprawa w Tatry. Jestem pewien, że chętnie wrócicie tam ponownie. Może już we wrześniu?
Dziękuję opiekunkom paniom B. Łężny, M. Chmielewskiej i M. Bukowy za pomoc w sprawnym przebiegu wycieczki. Wam – droga młodzieży dziękujemy za wzorową postawę, za każdy gest wdzięczności, za każdy Wasz uśmiech i dobre słowo Chciałbym, żeby te cudowne cztery dni górskich wędrówek na zawsze zapisały się w Waszej pamięci. Wierzę, że często będziecie tam powracać.
Kazimierz Walotka